Powrót
Raz po raz pojawiają się kolejne informacje o zagrożeniach dla pszczół miodnych. Po ograniczeniu stosowania w rolnictwie szkodliwych dla pszczół neonikotynoidów, zafałszowaniach węzy czy mogącym pojawić się (już obecnym w Europie) małym żuczkiem ulowym, pojawił się realny problem ze strony szerszenia azjatyckiego (Vespa velutina).
Obecność tego gatunku owada w Europie po raz pierwszy odnotowano we Francji – Bordeaux w 2004 roku, gdzie przywędrował zapewne wraz z towarami z Azji. Szerszenie te są mniejsze od szerszenia europejskiego, a długość ich ciała waha się od 17 do 32 mm. Królowe są nieco większe, osiągają do 35 mm. Cechą charakterystyczną Vespa velutina jest ciemne ubarwienie ciała z pomarańczowymi paskami na odwłoku i żółtymi końcówkami odnóży. Ich kolonie mogą liczyć nawet do 2 tysięcy osobników, a cykl życiowy tych owadów trwa jeden sezon wegetacyjny. Na wiosnę zapłodniona samica zakłada małe gniazdo, w którym składa jaja i zaczyna wychowywać robotnice. Gdy ich liczba wzrasta, gniazdo jest przenoszone i powiększane. Są one dużo większe od gniazd rodzimych szerszeni i osiągają do 1 m długości (zwykle około 60×80 cm). W drugiej połowie września (lub później) gniazdo zostaje opuszczone, po czym robotnice i samce giną. W małych grupach zimują wyłącznie zapłodnione samice, których z jednej rodziny może być nawet 300 (średnio od kilkunastu do kilkudziesięciu). W porównaniu do szerszenia europejskiego, gdzie zimuje tylko kilka (do kilkunastu) samic, ta różnica w liczbie zapewnia szerszeniowi azjatyckiemu znacznie szybszy rozwój i łatwiejszą ekspansję terytorialną.
Pierwotnie szerszenie te występują w Chinach, północnych Indiach i Azji Południowo-Wschodniej. Nie należy ich mylić z szerszeniem morderczym (Vespa mandarinia). W Europie stwierdzono, że zasięg jego występowania powiększa się średnio o 100 km rocznie. Pierwotnie uczeni zakładali, że gatunek ten woli cieplejsze strefy i północ naszego kontynentu winna być bezpieczna. Dziś już wiadomo, że niestety tak nie jest i jego obecność potwierdzono daleko na północ od Francji oraz na terenie Słowacji i Czech. Nie ulega wątpliwości, że gatunek ten stanowi zagrożenie dla europejskiego ekosystemu, ponieważ żywi się pszczołami (i innymi owadami), destabilizując funkcjonowanie całych pasiek. Do tej pory nie znaleziono żadnego osobnika w Polsce, jednak biorąc pod uwagę jego dynamikę przemieszczania się, zapewne niebawem może to nastąpić.
W ocenie specjalistów szerszenie azjatyckie nie zagrażają człowiekowi bardziej niż szerszenie europejskie. Są także sygnały, że może być zgoła inaczej. Oba gatunki szerszeni, aby nakarmić swoje larwy, polują na owady, w tym pszczoły, które są bogatym źródłem białka. Pszczoły, z uwagi na ich dużą liczebność są ich głównym źródłem pożywienia. Stwierdzono, że obecność tych szerszeni prowadzi do osłabienia lub nawet całkowitego wyniszczenia rodzin pszczelich. Francuscy naukowcy szacują, iż jedno gniazdo szerszenia azjatyckiego może pochłonąć ponad 11 kg dzikich owadów w ciągu sezonu, co ma poważne konsekwencje dla ekosystemu (jeden kilogram to około 10 000 pszczół). Szerszenie europejskie polują również na pszczoły miodne, ale nie w takim stopniu, jak szerszenie azjatyckie. Jeden szerszeń azjatycki potrafi zabić do 30 pszczół dziennie. Sposób jego polowania polega na przemieszczaniu się przed wylotkami uli, chwytaniu pszczół i po odcięciu głowy silnymi żuwaczkami ich transporcie do gniazd, które najczęściej zlokalizowane są wysoko w koronach drzew, zwykle powyżej 10 m. Niestety nasze pszczoły nie potrafią tak skutecznie, jak pszczoły azjatyckie, odpierać tych ataków. Sposoby, w jaki radziły sobie dotychczas z szerszeniem europejskim, są mniej skuteczne. Ataki szerszeni azjatyckich na rodziny pszczele mają także poważny wpływ na zdolność pszczół do przygotowania się do zimowli. Osłabione pasieki są mniej efektywne w produkcji miodu i zapylaniu roślin, co prowadzi do spadku liczby wszystkich zapylaczy. Dla rolnictwa, a zwłaszcza dla pszczelarstwa, jest to ogromny problem, gdyż zmniejszenie liczby pszczół przekłada się na obniżenie plonów. Okazuje się, że już powoduje on duże straty w europejskim przemyśle miodowym. Z opublikowanych danych wynika, że tylko francuską gospodarkę kosztuje to szacunkowo ponad 30 mln euro rocznie. W samej Portugalii produkcja miodu spadła o ponad 35% i przyczyny upatruje się w inwazji szerszenia azjatyckiego. Jak pokazują doświadczenia innych krajów, jego rozprzestrzenienie się może mieć katastrofalne skutki dla pszczelarzy, upraw owoców i innych roślin wymagających zapylenia przez owady. Naturalni wrogowie szerszenia są niestety nieliczni i nieefektywni.
Na chwilę obecną jedynym wyjściem jest zatruwanie gniazd tych szerszeni środkami owadobójczymi. W ślad za likwidacją gniazd idzie wykładanie pułapek feromonowych. Nie jest to łatwe z uwagi na lokalizację w wierzchołkach drzew i realizowane przez wyspecjalizowane firmy wykorzystujące do tego celu coraz częściej drony. Z informacji, jakie docierają od naszych południowych sąsiadów Czechów, wynika, że wyspecjalizowały się w tym firmy francuskie.
W roku ubiegłym temat ten uznano za bardzo ważny i poruszono go w Europarlamencie. Otwiera to dodatkowe możliwości wykorzystania do walki z tym owadem środków unijnych.
Warto, aby nasi pszczelarze i nie tylko, byli w stanie jak najszybciej zidentyfikować obecność tego owada. Wskazane jest także, aby służby państwowe ochrony przyrody i środowiska, a także służby leśne i inne przygotowały się do jego zwalczania. Wojewódzki Związek Pszczelarzy w Opolu już podjął w tym zakresie współpracę z pszczelarzami z Czech. Liczymy, że gdy zaistnieje potrzeba, będziemy mogli skorzystać z doświadczeń innych krajów w zwalczaniu tego szerszenia.
Zdjęcia – Autor: Getty Images
Szerszeń azjatycki, Vespavelutinanigrithorax występuje naturalnie w Chinach, północnych Indiach i Azji Południowo-Wschodniej
Artykuł ukazał się w czasopiśmie Kurier Rolniczy nr 2/2025. Zapraszamy do prenumeraty, informacje pod nr tel. 77 44 37 142.
Autor
Pomóż nam doskonalić treści na stronie.