Wyniki wyszukiwania:

Strona Główna / Rozwój Wsi / 20 lat w UE – Dariusz Klusko

20 lat w UE – Dariusz Klusko

12 listopada 2024 4
REKLAMA

1 maja minęło 20 lat od przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, a tym samym od rozpoczęcia wdrażania w Polsce Wspólnej Polityki Rolnej UE. Rolnicy doskonale zdają sobie sprawę, że bez wsparcia, jakie otrzymali za pośrednictwem ARiMR, nie mogliby zrealizować tak dużych inwestycji w tak krótkim czasie. Zmiany objęły wszystkie aspekty życia na wsi. W naszym cyklu miesięcznym prezentujemy sylwetki rolników, pytając, jak na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat zmieniły się ich gospodarstwa.

Dariusz Klusko, gospodarujący wraz z żoną i córkami w Pągowie niedaleko Namysłowa wspomina, jak w 1993 roku rozpoczął samodzielne prowadzenie gospodarstwa rolnego. Ostatnie dwadzieścia lat uważa za najpiękniejszy okres swojego życia.

– Miałem energię i chęć do działania, a do tego nagle pojawiły się bardzo duże możliwości – można było rozwinąć i spełnić swoje plany i marzenia. Pierwszym programem, z którego udało nam się skorzystać, był fundusz przedakcesyjny SAPARD. Szczególnie zapadł mi w pamięci moment podpisania wniosku o wsparcie na dodatkową działalność rolniczą polegającą na zróżnicowaniu gospodarstwa, gdyż przyjmował nas sam Dyrektor Oddziału Terenowego ARiMR w Opolu. W tym okresie zaczęliśmy „bawić się” w produkcję warzyw. Uprawialiśmy marchewkę jakimś starym szczotkowym siewnikiem, a dzięki SAPARD-owi dostaliśmy możliwość zakupu siewnika precyzyjnego, punktowego – Miniair. To był dla nas skok cywilizacyjny. W tym czasie w pobliskim Bierutowie działała przetwórnia warzyw, więc mieliśmy zbyt na nasz towar i do tego na niewielkim dystansie.

– A jak Pan wspomina samo wejście do Unii?

– Pracowaliśmy wtedy Ursusami na 3-metrowym agregacie uprawowo-siewnym, a ścieżki przejazdowe pod opryskiwacz miały 18 metrów. Nagle pojawił się ponad 200-konny traktor, do tego zawieszany pług 5-skibowy z wałem doprawiającym, co dawało dużą mobilność tego sprzętu i 4-metrowy agregat uprawowo-siewny. To w znacznym stopniu zwiększyło naszą wydajność, bo przeszliśmy na 28-metrowe ścieżki. Pług z wałem doprawiającym bardzo ułatwił uprawę na ciężkich glebach.

– Czy skorzystaliście z kolejnych funduszy?

– Tak, dostaliśmy dofinansowanie na zakup kombajnu. Wcześniej mieliśmy dwa lub trzy Bizony i stary zachodni kombajn. Nagle mogliśmy kupić największy kombajn New Holland z dofinansowaniem 50% ceny zakupu. Sprzęt ten miał najlepsze wyposażenie z samonaprowadzaniem, dzięki czemu można było puścić kierownicę, a on sam jechał po ścieżce. Była w nim waga, wilgotnościomierz i mapowanie. Dziś to jest standard, a nasze dzieci mogą nie rozumieć, że kiedyś tego nie było. I tu muszę dodać, że dziś, jak ktoś kupuje lepszy sprzęt, to nie ma tego efektu, co wtedy. A był to skok wręcz cywilizacyjny. Należy również zaznaczyć, że dziś na zakup takiego sprzętu trzeba wydać ponad dwa miliony złotych. Sprzęt więc podrożał nawet czterokrotnie, a na przykład pszenica, która wtedy kosztowała 500 zł/t dziś kosztuje 600 lub 800 zł/t. Widać więc, że płody rolne nie zdrożały tak, jak maszyny do ich uprawy, ale może o to chodzi, żeby ludzie mogli kupić żywność jak najtaniej.

– A jak Pan ocenia dochodowość w rolnictwie wtedy i teraz?

– Na początku akcesji do UE dopłaty też były niższe niż dziś – 50 czy 100 zł do hektara. Była też presja, by robić coś oprócz pracy na roli, na przykład usługi dla rolnictwa, żeby po prostu dorobić. Wtedy pojawił się fundusz na mikroprzedsiębiorstwa. My również skorzystaliśmy, kupując ciągnik rolniczy i koparko-ładowarkę. Założyliśmy firmę świadczącą usługi budowlane, drogowe i melioracyjne ściśle związane z rolnictwem. Przy tym dostaliśmy możliwość zatrudnienia dwóch pracowników oraz wsparcie na sprzęt. Firma ta rozwinęła się i nadal zatrudnia pracowników.

– Czy rodzina pomaga Państwu w gospodarstwie?

– Nie mam syna, lecz cztery córki. Zastanawiałem się, co zrobić, aby nasza praca po jednym pokoleniu nie poszła na marne. I tu Unia Europejska również świetnie się wpisała – pojawiły się fundusze na „młodego rolnika”. Wszystkie moje córki ukończyły technikum rolnicze, ale każda ma też swój zawód i każda jest zaangażowana w swoje i w nasze gospodarstwo. Na bazie tych gospodarstw powstała spółdzielnia, możemy zatem wspólnie kupować i sprzedawać. Dzięki tej dwuzawodowości można utrzymać przychody, gdy dochody w rolnictwie spadają. Obecnie dzieci rozwijają gospodarstwa, a my trochę się wycofaliśmy. Pojawiło się przy tym wsparcie na wspólne użytkowanie sprzętu, a za tym nowy ciągnik i duży opryskiwacz.

– Jakie były efekty tych zmian?

– Mamy w gospodarstwie część słabych gleb. I choć wcześniej zawsze borykaliśmy się z nadmiarem wody, pojawił się problem z jej niedoborem. Obserwowaliśmy zmiany w rolnictwie i doszliśmy do wniosku, że trzeba szukać nowych rozwiązań. Postanowiliśmy spróbować uproszczeń. Wtedy doszedł kolejny fundusz i kompletna zmiana technologii produkcji. Dziewczyny zaczęły próbować uprawy bezorkowej strip-till. Po udanych próbach w naszych gospodarstwach wszystkie uprawy robimy w strip-tillu. Myślę, że był to idealny czas na zmiany.

– Czy to już wszystkie programy wsparcia, z których Pan skorzystał?

– Skorzystaliśmy z funduszu na dodatkową działalność wzmacniającą działalność rolniczą. Ponieważ założyliśmy już grupę AgroTeam, zakupiliśmy na nią podwyższany samojezdny opryskiwacz. Pozwolił nam on na ochronę plantacji kukurydzy i słonecznika w czasie zaawansowanej wegetacji roślin. W kolejnym etapie w latach 2022/2023 nasze córki postanowiły kupić mocniejszy 500-konny ciągnik, również przy wsparciu unijnym. To pozwoliło nam przejść z 28-metrowych ścieżek na 36-metrowe, co ograniczyło koszty uprawy pól. I wtedy pojawiło się nasze najnowsze dziecko – baza magazynowo- przechowalnicza oraz świetnie wyposażone laboratorium. Przedsięwzięcie długo finansowaliśmy z własnych środków, aż pojawiła się możliwość skorzystania z funduszy KPO. Dzięki temu prowadzimy już skup pełną parą, a specjalizujemy się w słoneczniku. Jesteśmy w stanie odebrać od rolników mokry słonecznik, wyczyścić go, wysuszyć i wykonfekcjonować, aby przeznaczyć do dalszej sprzedaży, a nawet na eksport. Dzięki temu stworzyliśmy bazę rolników, którzy są naszymi dostawcami. I to wszystko dzięki unijnym funduszom. Oprócz naszego gospodarstwa żyjemy też problemami współpracujących z nami rolników, dzięki czemu wiemy, jakie są ich potrzeby i problemy.

– A jak Pan widzi przyszłość w rolnictwie?

– Widzimy, że zmienia się klimat oraz wszystko wokół nas. My też musimy się zmieniać i dostosowywać. Nie można ciągle robić tego samego przez całe życie.

 

Rozmawiał:

dr M. Drożdż – PZDR Opole

 

Artykuł ukazał się w czasopiśmie Kurier Rolniczy nr 10/2024. Zapraszamy do prenumeraty, informacje pod nr tel. 77 44 37 142.


Mariusz Drożdż Broker PZDR Opole 774575650
Data publikacji: 12 listopada 2024 Wyświetlenia: 20

Podobne publikacje